Wkurzam salon Wkurzam salon
1864
BLOG

Rafał Ziemkiewicz. "Wkurzam salon". Odcinek XXIII

Wkurzam salon Wkurzam salon Polityka Obserwuj notkę 2


 

Wprowadzacie jakąś cenzurę, jeśli chodzi o to, co oglądają i czytają wasze dziewczynki?

Bajki im trochę przebieram, niektóre staram się dyskretnie przytajniaczyć gdzieś za szafą. Bo ja w ogóle nie jestem zachwycony współczesną kulturą popularną, jej przekazem. „Seks w wielkim mieście” ogląda się z dużą przyjemnością, trudno się nie śmiać, ale jeśli się zastanowić nad przesłaniem tego serialu, jest ono koszmarne. Jeśli się zastanowić nad przekazem nawet bajek dla dzieci w wieku moich córeczek, także jest on strasznie ogłupiający.

Jakiś przykład?

„Mała Syrenka”. Tatuś Małej Syrenki, księżniczki jest domowym tyranem, cymbałem, który to dziecko prześladuje i nie chce rozumieć jego potrzeb. W prawie wszystkich bajkach dla dzieci, zwłaszcza adresowanych do dziewczynek, największym koszmarem jest ojciec. Matka jest ta dobra, a ojciec to zawsze siła negatywna, wcielenie zła. Dlatego wcale się nie dziwię, że gdy ludzie o ponadnormalnej skłonności do wiary w spiski obejrzą kilka takich bajek, to dochodzą do wniosku, że gdzieś tam siedzi w podziemnej świątyni dwunastu masonów, którzy to wszystko uknuli świadomie i wysyłają instrukcje do swoich pomagierów z Hollywood, żeby zniszczyć tradycyjną chrześcijańską kulturę. Ja osobiście specjalnie tej indoktrynacji się nie boję, ponieważ uważam, że na dziecko wcale nie ma takiego znowu wielkiego wpływu to, co ogląda w telewizji. Ono przede wszystkim patrzy na mnie i moją żonę. Patrzy, jak tatuś i mamusia odnoszą się do siebie nawzajem i do niego, i to jest decydujące. Ale popkultura Zachodu od dawna pokazuje, że coś się tam dzieje złego. Lalka Barbie to wręcz objaw jakiejś kulturowej choroby ? słodka, wypindrzona, całkowicie nienaturalna lala do kupowania jej coraz to nowych, drogich gadżetów. W Ameryce się bardzo dużo mówi o wartościach rodzinnych, ale w praktyce chyba mało kto znajduje czas na ich kultywowanie.

Ale tam właśnie rośnie w siłę taki „męski ruch odnowy”. Polega on m.in. na tym, że ojcowie wyjeżdżają z synami na obozy w góry. Tam wspólnie z nimi ćwiczą, wędrują i rywalizują z innymi w różnych grach zespołowych. Kobiety nie mają tam wstępu. To tylko jeden z przykładów. U nas słychać tylko jeden wielki jęk, że faceci psieją i nie dzieje się nic pozytywnego.

Po jakimś czasie ta moda na ową „zrewitalizowaną męskość” przyjdzie i do nas, bo do Polski wszystkie mody docierają z opóźnieniem. Ja mam inne zajęcia niż bycie heroldem takiego ruchu, zresztą prawdę mówiąc, nie czuję się wcale idealnym wzorcem męskości. Ja się martwię tym, choć to na razie tylko teoretyczny problem, za kogo wydam swoje córki. Już teraz się boję, czy uda im się znaleźć jakiegoś odpowiedzialnego mężczyznę. W moim pokoleniu jeszcze takich znajduję, ale już w pokoleniu mojej żony jest kiepsko. 

Znajdziesz kogoś w tych klubach miłośników fantastyki, do których sam należałeś. Weźmie się któregoś z bystrzejszych, otrzepie, zaprowadzi do stylisty i będzie jak znalazł.

Rozglądam się już, kto tam z poważnych znajomych ma synów w odpowiednim wieku. Ale z dziewczynami nigdy nic nie wiadomo, znajdą sobie coś swojego… Mówię to wszystko oczywiście półżartem, zaznacz to proszę jakoś, bo w druku przecież nie słychać intonacji głosu. Nie zamierzam być strasznym ojcem z popkultury i narzucać córkom partnerów.

W związku z tym, że humanistyka zawsze była przewartościowana, a w tej chwili jest zdewaluowana, jakich zawodów byś sobie życzył dla córek? Myślałeś o tym kiedyś?

Hm, szczerze mówiąc, nie za bardzo… Właściwie nie znam nikogo, kto by był zadowolony z zawodu wymyślonego mu przez rodziców. Dobrym przykładem jest Parowski, któremu ojciec wymyślił zawód inżyniera i widać, że to zupełnie nie było dla niego, w końcu i tak szybko zajął się pisarstwem i dziennikarzeniem. W mojej nowej powieści cytuję takie zdanie, że naprawdę wolimy z Olą wychować szczęśliwą fryzjerkę niż niespełnioną, zakompleksioną noblistkę. Jeżeli któraś sobie wymyśli, że chce być tą fryzjerką, to będzie fryzjerką i już. Nie chcę kontrolować ich życia. Chcę im umieć pomóc zawsze, kiedy będą takiej pomocy chciały, chociaż wychowujemy je z Olą tak, żeby nas w przyszłości o pomoc nie prosiły.

Mieczysław Rakowski, ostatni PZPR-owski premier, powiedział, że gdyby nie Polska Ludowa, to on by pasał krowy. Ty mu odpowiedziałeś, że owszem, kapitalizm to jest taki system, w którym każdy robi to, do czego się najlepiej nadaje… 

… „to, do czego go Pan Bóg stworzył”. Gwoli ścisłości, to odpowiedziałem w ten sposób Edwardowi Redlińskiemu, autorowi „Konopielki”, a potem, niestety, piewcy „prylu” i generała Jaruzelskiego. Wracając do moich córek: one już mają pierwsze pomysły na swoją przyszłość. Starsza twierdzi, że pójdzie na mechatronikę. Od niej się dowiedziałem, że jest coś takiego; to nauka o budowie robotów i innych skomplikowanych maszyn. Młodsza poinformowała nas z kolei, że będzie chirurgiem miękkim, czyli takim, który operuje na tkankach, a nie kościach.

 

Na następny odcinek, przedostatni, zapraszamy jutro o godzinie 17. Książka jest już dostępna.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka